sobota, 25 listopada 2017

Novage Bright Sublime - uwaga długaśny post, przygotujcie sobie kawkę lub herbatkę:)

Moja cera jest wrażliwa, mieszana, ze skłonnością do zaskórników zamkniętych. Pojawiają się one zazwyczaj,  gdy z lenistwa zaniedbam mój codzienny rytuał pielęgnacji, lub gdy moja skóra nie polubi się z jakimś produktem. Co ważne mam 27 lat i na mojej twarzy pojawiają się pierwsze zmarszczki głównie mimiczne lub wynikające z odwodnienia. Ponadto mam skłonności do pękających naczynek a moją zmorą od dawna są piegi. Wiem, że niektórzy kochają piegi, sama je lubię ale u innych, u rudzielców rozsiane po całej twarzy wyglądają piękne, ponieważ mają też intensywny pigment. U mnie koncentrują się głownie na nosie są małe i nie tak intensywne, a z daleka wyglądają niezbyt estetycznie i przypominają wągry! Już dawno myślałam nad jakąś serią kosmetyków, które pomogłyby mi je rozjaśnić. Niestety nie znalazłam takich nigdzie. Kosmetyki rozjaśniające są raczej bardziej popularne i dostępne w Korei i Indiach. Ponadto mam pojedyncze przebarwienia powstałe po  pojedynczych wypryskach,  a moja skóra ma w sobie oliwkowo-szarawy pigment. Nie ukrywam, że zgłosiłam się do testów, żeby ujednolić też jej koloryt. Teraz już wiecie dlaczego zdecydowałam się przetestować serię rozjaśniającą Bright Sublime!




W skład serii Bright Sublime wchodzi 6 produktów: rozjaśniające mleczko oczyszczające, rozjaśniający tonik,  krem na dzień z SPF20, krem rozjaśniający na noc, rozjaśniający krem pod oczy, rozjaśniająca esencja. Kosmetyki zawierają kwas dikarboksylowy i ekstrakt ze szczawiu.

Pierwszym produktem, który podbił moje serce było rozjaśniające mleczko oczyszczające. Niech nie zmyli was nazwa produktu. Powiedziałabym raczej, że jest to żel, którym myjemy twarz wraz z użyciem wody. Jest przezroczysty, przyjemnie, delikatnie pachnie. Używam dwóch pompek na całą twarz. Jest też dość gęsty, a pieni się dużo mniej niż inne tego typu produkty. Dość dobrze oczyszcza, ja używam go razem z  uwaga… rękawicą antycelluitową! (jest to jeden z moich tricków na gładką skórę). Opakowanie z pompką to rewelacyjne rozwiązanie, ponieważ nie musimy nic odkręcać i zakręcać śliskimi rękami.

Drugi produkt to rozjaśniający tonik. Od dłuższego czasu wszystkie toniki przelewam do butelki z atomizerem, jest to bardziej ekonomiczne rozwiązanie, ponieważ nie marnuje produktu i wacików, ponadto nie pocieram też mojej wrażliwej skóry niepotrzebnie i nie robi się czerwona. Tak też było z tym produktem, od razu został przelany do butelki z atomizerem. W lato idealnie odświeżał skórę. Używanie toniku jest ważne, ponieważ przywraca skórze właściwe PH i przygotowuje ją na przyjęcie kolejnych kroków pielęgnacji.

Jak mówiłam na początku mam cerę ze skłonnością do zaskórników zamkniętych, gdy nie polubi się ona z jakimś produktem, dlatego też postanowiłam, że nie zacznę używać kilku nowych kosmetyków na raz, tylko zacznę dokładać kolejne w odstępnie kilkudniowym, żeby w razie czego wiedzieć, który jest winowajcą pogorszenia stanu mojej skóry.  Na szczęście w przypadku  serii Bright Sublime nic takiego nie miało miejsca.

Zaczęłam od kremu na dzień, pomimo wysokiego SPF jest lekki, nie bieli twarzy i nie tłuści. Idealnie sprawdza się też pod makijaż. Jego zapach jest przyjemny, delikatny charakterystyczny dla całej serii…
Ma bardzo solidne, ciężkie, szklane opakowanie z przepiękną zakrętką. Cieszy oko i ładnie prezentuje się na toaletce. Skóra po jego użyciu jest nie tylko nawilżona ale przyjemnie gładka i miękka.

Kolejnym produktem, który mnie pozytywnie zaskoczył była esencja. Sama nazwa nawiązuje do koreańskiej pielęgnacji i bardzo cieszę się, że Oriflame jako jedne z niewielu firm na polskim rynku kosmetycznym wprowadza taki produkt. Esencję stosowałam przed nałożeniem kremu na noc.
Może być ona nieodpowiednia dla osób z bardzo wrażliwą skórą ponieważ zawiera w składzie alkohol. Był to produkt z całej serii, który zaskoczył mnie najbardziej, ponieważ już po kilku dniach regularnego stosowania, widziałam, że moje piegi są rozjaśnione! Ponadto fajnie nawilżał. Opakowanie ma szklane z pompką, bardzo podoba mi się jego design.

Przejdźmy zatem do kremu na noc. Ten również mnie zaskoczył, ponieważ nie ma bardzo mocno gęstej konsystencji, a mimo to dość dobrze nawilża skórę. Pewnie dzięki zawartości masła shea. Duet serum plus krem na noc był dla mnie idealny. Bardzo też podoba mi się jego funkcjonalne opakowanie z pompką. Nie dość , że nic się nie zmarnuje, to jeszcze nie dostaje się do niego powietrze, więc nie ma obaw o zepsucie. Nie musimy też wkładać do niego swoich palców, więc nic nie ma prawa się do niego dostać.

Ostatnim produktem, który miałam okazję przetestować był krem pod oczy i tu również bardzo się zdziwiłam, gdy po raz pierwszy wycisnęłam go z opakowania! Krem ma lekką konsystencję. Lubię pod oczy używać gęstych i treściwych kosmetyków, które dobrze nawilżą skórę, więc nie spodziewałam się po nim niczego takiego. O dziwo jest to pierwszy krem, który pomimo swojej lekkiej konsystencji nawilża porównywalnie do swoich gęstych odpowiedników m.in. kremu pod oczy z serii Royal Velvet.  Uczucie nawilżenia utrzymuje się dość długo. Dodatkowo aplikator jest precyzyjny i dozuje taką ilość produktu jaka jest nam potrzebna.  Ten kosmetyków również zawiera masło shea w składzie. Po trzech miesiącach użytkowania mam lekko spłycone zmarszczki mimiczne. Nie mam cieni pod oczami, więc nie mogłam przetestować jego właściwości rozjaśniających.

Podsumowując po trzech miesiącach regularnego stosowania całej serii zauważyłam, że moja skóra jest bardziej nawilżona, przez co zmarszczki mimiczne są delikatnie spłycone, koloryt jest wyrównany a piegi zdecydowanie rozjaśnione. Myślę, że będzie to seria produktów idealna do rozjaśnienia przebarwień po lecie.

2 komentarze:

  1. Ta seria brzmi ciekawie ;) Szkoda tylko, że nie opublikowałaś składów, bo jest to dla mnie dosyć ważne przed zakupem:)

    OdpowiedzUsuń
  2. nie publikuję składów, ponieważ są one łatwo dostępne na stronie Oriflame

    OdpowiedzUsuń