Pielęgnacja:
Yves Rocher, Kokosowe mleczko do ciałaDove, Myjący mus do ciała z olejkiem arganowym
Pielęgnacja cery:
Oriflame, Kremowy żel Optimals Radiance - 34303
Yves Rocher, Głęboko oczyszczająca maseczka z aktywnym węglem
Włosy:
Pielęgnacja:
Yves Rocher, Kokosowe mleczko do ciała
Fajna propozycja na zbliżającą się huczną zabawę sylwestrową. Produkt ma konsystencję brokatowego żelu o ciepłej barwie, ciut skleja włosy, ale to domena praktycznie każdego żelu. Całkiem fajnie mieni się we włosach.
Miałam wiele produktów tej marki i większość była rewelacyjna, niestety ten puder do takich nie należy. Zwracam honor pudrowi pod oczy z Hean, bo wyglądał o niebo lepiej... Ten wygląda ciężko, mam wrażenie, że zamiast rozświetlać to zażółca strefę pod okiem i wygląda niezbyt estetycznie. Dobrze, że taki mały, szybko się zużyje by móc testować kolejne. On jest tak malusi, że producent nie podał nawet gramatury! Z resztą widać na obrazku, że wygląda raczej jak cień, muszę kombinować jak go z tego malutkiego opakowania wyciągnąć, bo mój standardowy pędzel pod oczy się w nim nie mieści.
Eliksir ma słodki zapach i nawilża usta. Ma dość zwartą konsystencję, ale w kontakcie z ciepłym palcem i ustami zamienia się wręcz w olejek i bardzo łatwo go rozprowadzić.
Jeśli się gdzieś spieszycie to zapomnijcie, że go użyjecie. Po zastosowaniu włosy są dalej mokre jakby były nieświeże, dopiero jak wyschną to faktycznie są przyjemnie odświeżone. Fajne jest w nim to, że nie zostawia białego nalotu jak klasyczny suchy szampon i włosy są po nim takie przyjemnie śliskie i gładkie, a no i oczywiście ładnie pachnie!
Tyle o nim słyszałam, że jak zobaczyłam go na promce to nie mogłam odpuścić! Faktycznie fajnie przyklejają się do niego cienie, sprawia, że są bardziej metaliczne, co z resztą chyba widać na zdjęciu. Po lewej cień bez bazy, po prawej z glitter primerem.
"Nie chcę zapeszać, ale chyba znalazłam niskobudżetowy odpowiednik mojego ulubionego Pretty Easy od Clinique:) Tym produktem nawet laik narysuje perfekcyjną jaskółkę, dzięki ultra precyzyjnej końcówce z pędzelkiem. Do tego jest bardzo trwały, dopóki nie zaczniemy go pocierać (przy użyciu wody) nie rusza się z miejsca. I kosztował około dychy na promce w Rosmmann. Zdecydowanie mój nowy faworyt, jeśli chodzi o eyelinery." - moje pierwsze wrażenie. Niestety dosłownie po kilku użyciach zasycha i nie maluje tak ładnie.
Maska faktycznie oczyszcza buzię, a właściwie moje pory w strefie T. Nie spada podczas noszenia, fajnie bąbluje i ma otworki w dobrych miejscach. Produkt wart uwagi.
Produkt w regularnej promocji kosztuje bagatela 45zł za 200 ml, gdy porównamy to do litrowego Kallosa za dychę to wychodzi ze dwadzieścia razy drożej. Ja łowca promocji wyhaczyłam ją w Rossmannie na promocji za dyszkę. Włosy po jej użyciu są bardzo miękkie i przyjemne w dotyku, łatwiej się rozczesują, jednak moje loczki prostuje i robi lekkie sianko... Nie mniej jednak, nie miałam chyba nigdy w życiu produktu, po którym miałabym tak sypkie, wręcz śliskie włosy. Konsystencja fajnie gęsta, nie spływa z włosów, zapach normalny, przyjemny, nie luksusowy;p
Baza ma przepiękny zapach, kwiatowo-różany jakby luksusowy i nienachalny. Lekko wygładza cerę i lekko przedłuża trwałość makijażu (efekt zbliżony do mojej ulubionej Rimmel Stay Matte).
Paletę kupiłam w Rossmanie za zawrotną cenę 3,99, cienie fajnie się blendują, są dobrze napigmentowane, nie rolują się, nie znikają w trakcie dnia, poprawna, przyzwoita paletka. Jednak to nie ten level co Anastasia. Ale poziom wyżej niż cienie Lovely czy Beauty Legacy od Maxineczki.
Żel całkiem fajnie podkreśla skręt moich włosów, zwłaszcza w duecie z suszarką z dyfuzorem, zapach ma neutralny ale trochę w kierunku męskiego. Nie skleja i nie obciąża.
Powiem szczerze, że jak otworzyłam tę szczoteczkę to okazało się, że ten tusz już miałam ale w innym kolorze opakowania, ten jest niby wzbogacony o aloes i witaminę e w składzie, a także zapach, którego nie czuję... Jest niezły, rzęsy są pogrubione i wydłużone, nie osypuje się, nie rozmazuje. Uwielbiam maskary tej marki!
Co tu dużo mówić, lakier jak lakier, utrwala (ale nie jakoś bardzo mocno, ta piątka w opisie jest ciut na wyrost), nie skleja włosów, nie obciąża. Zapach ani fajny ani lakierowy, raczej neutralny, ale raczej po niego więcej nie sięgnę.
Jestem ta maską pozytywnie zaskoczona, ponieważ przyjemnie pachnie taką prawdziwą lawendą, taką właśnie z hydrolatu, a po drugie naprawdę działa, nawilża skórę na długo. Buzia jest przyjemnie gładka i miękka jeszcze następnego dnia rano. Produkt wart zainteresowania.
Maska ma żelową półprzezroczystą ale dość gęstą formułę, jako krem chyba by się nie sprawdziła. Przynajmniej nie na mojej mieszanej cerze. Zawiera w sobie olejek rozmarynowy i lawendowy dające dość intensywny zapach wręcz kamforowy, trochę kojarzący mi się z maściami na przeziębienie. Dość fajnie nawilża skórę i sprawia, że jest ona przyjemnie miękka.
Odświeżający? Tak zgodzę się z tym, ponieważ sam zapach jest ultra cytrusowy, wakacyjny i bardzo przyjemny. Producent nie informuje jednak, że jest to peeling a wydaje mi się, że to dość istotna kwestia... obiecanego rozświetlenia nie zauważyłam.
Bardzo fajny produkt, nawilżenie i gładkość skóry po użyciu gwarantowana. Jest dość gęsty i ma przyjemny zapach.
Co za bubel! Jak wam problemy niemiłe to omijajcie szerokim łukiem to dziadostwo! Jaki diabeł mnie podkusił to nie wiem, żeby zdradzić moją kochaną Farmonę z tym czymś... To nie łagodzi podrażnień, to je powoduje, swędzenie kilkudniowe po zastosowaniu tego produktu gwarantowane... W składzie SLS i Bóg jeden wie co jeszcze skoro to pachnie na kilometr i ma perłowy kolor... Tragedia... Zużyłam do mycia rąk... Pomyślałam, że skoro tak działa na moje okolice intymne to będzie dobrze domywał bakterie, wirusy i inne zarazki z dłoni:D
Peeling podbił me serce, drobinki są takie jak lubię czyli duże i konkretnie ścierają, do tego oleista formuła lekko nawilża i ekskluzywnie pachnie. jest dość gęsty więc nie przecieka przez palce. No i nazwa... Przywodzi mi na myśl 4 piękne lata mojego życia w uroczym Gdańsku:) Dla mnie jest to jeden z fajniejszych produktów do pelingowania, jakie miałam okazję używać.
Wiem, że marka ta zawinęła się już z rynku i nie mogę pojąć jakim cudem, jak mieli taki flagowy produkt, dorwałam go w fajnej promocji, bo z przesyłką za kilka opakowań dla mnie i mojej rodzicielki wyszło nam około 6 zł za opakowanie. Dozownik działa bez zarzutu, pachnie obłędnie krzakiem dzikiej róży.
Krem ma całkiem przyjemny zapach i wygładza włosy, jednak trzeba uważać aby nie nałożyć go za dużo, bo je obciąży. Fajnie dociąża końcówki.