Odżywka ma przepiękny zapach pierniczków, kojarzący się ze świętami Bożego Narodzenia. Zostaje on na włosach. Ułatwia rozczesywanie, włosy po jej użyciu są przyjemnie miękkie i gładkie, ale również mocno spuszone. Dzieje się to w przypadku włosów kręconych, czyli wyskoporowatych.
Mleczko dobrze zmywa makijaż i przy tym zostawia buzię przyjemnie gładką i nawilżoną. Konsystencja jest kremowa a zapach lekko kwiatowy. Bardzo przyjemny produkt.
Antyperspirant ma kalsyczny dla marki Dove zapach, który bardzo lubię. Chroni przed poceniem, ale... czy 72 h? Ja myję się częściej, a po myciu mam wrażenie, że ochrona nie jest już zachowana. Rozpylacz działa bez zarzutu dozując odpowiednią ilość produktu.
Krem jest zamknięty w uroczym opakowaniu. Jego zapach jest bardziej melonowy niż arbuzowy, ale całkiem przyjemny, nawilża na dość długo, a sylikon w nim zawarty sprawia, że dłonie wydają się być aksamitnie gładkie i miękkie.
Szczerze nie widzę różnicy pomiędzy nim a produktam droższych marek, utrwala włosy, nie pachnie brzydko, ale nie ma też jakiegoś szczególnego zapachu. Dozownik fajnie rozpyla produkt.
Peeling ma lekko słodki zapach. Bardzo dobrze ściera za sprawą dość dużych drobinek cukru. Zatopione są one w oleju, więc skóra po jego użyciu jest lekko natłuszczona a pod prysznicem trzeba uważać, żeby nie wywinąć fikołka.
Żel fajnie się pieni, dobrze oczyszcza skórę i nie wysusza jej. Zapach róźy jest raczej subtelny, cena zdecydowanie za wysoka.
