Pelling ma dość duże drobinki, które świetnie ścierają martwy naskórek. Bałam się trochę tego brokatu ale niepotrzebnie, elegancko idzie w odpływ. Nie zostaje na skórze. Zapach raczej nie masła orzechowego a karmelu...
Pelling ma dość duże drobinki, które świetnie ścierają martwy naskórek. Bałam się trochę tego brokatu ale niepotrzebnie, elegancko idzie w odpływ. Nie zostaje na skórze. Zapach raczej nie masła orzechowego a karmelu...
Eveline i Bell ma pudry na światowym poziomie. Laura Marcier za dwie setki mi się tak na twarzy nie podobała jak ten. No ideał! Jest lekki, przepięknie współgra z podkładem wtapiając się, wygląda świeżo, naturalnie, zawiera drobinki, ale nie są one za bardzo widoczne. Buzia wygląda na zdrową, promienną i wypoczętą. I to byłoby na tyle, jeśli chodzi o zachwyty... Bo jak przyrównamy cenę do wspomnianej Laury i przeliczymy na gramaturę to wychodzi podobna, bowiem Laura jest 5 razy większa... A jak spojrzeć w skład... o panie... dawno tyle syfu w jednym miejscu nie widziałam: talk, aluminium, sylikon parafina. Zaczynam się zastawiać, czy ta bulwa na brodzie to nie po nim...
Maseczka bardzo fajnie nawilżyła cerę, a przyjemne uczucie gladkości było zauważalne jeszcze następnego dnia rano. Była dwukolorowa w barwach naszej flagi i przyjemnie mi się będzie kojarzyć, ponieważ nosiłam ją dumnie podczas meczu Polska-Walia, który wygraliśmy po bohaterskim wyczynie Szczęsnego.
Powiem wam, że dygałam się przed użyciem tego produktu, ponieważ... mam alergię krzyżową na jabłka a są one na opakowaniu narysowane i w składzie jest z nich ekstrakt. Prysznic przeżyłam, jest to bardzo fajny żel na cieplejsze dni, bo mam wrażenie, że dzięki mięcie w składzie jest lekko chłodzący i orzeźwiający. Zapach jest owocowy, lekko kwaskowy, bardzo przyjemny ale nie intensywny, nie czuć go w całej łazience. Pieni się i swoją funkcję myjącą spełnia bardzo dobrze.