niedziela, 23 stycznia 2022

Fitlab, krem przedtreningowy


Ja wiem, że to brzmi aż nierealnie co producent obiecuje i jest to trochę jak wierzenie w świętego mikołaja, ale... no czegoś takiego jeszcze nie miałam i nie mogłam się powstrzymać przed przetestowaniem, gdy tylko się dowiedziałam o jego istnieniu! Bardzo mocno rozgrzewa do tego stopnia, że u mnie już podczas aplikacji macie wrażenie, gdy go wsmarowujecie w ciało, jakbyście położyły się na macie do akupresury i miliony igiełek jednocześnie wbijałby się Wam w ciało... Po około 20-30 minutach zaczyna lekko grzać ale nie mocniej niż balsamy z Eveline, co ciekawe skóra jest jeszcze wrażliwa i reaktywna na ciepłą wodę po prysznicu. Nie stosuję go jak producent zaleca ( na nogi i pośladki), tylko na brzuch, bo to on jest moją zmorą... Nie wiem czy nie robię sobie krzywdy, ale no nie doczytałam tej kwestii kupując, szczerze nawet nie wpadłam na to, że może być do konkretnej partii ciała tylko... tymi z Eveline za 15 ziko można się wysmarować w całości. Trenuję co drugi dzień z Kołakowską, więc stosuje go co drugi dzień na przemian z balsamem chłodzącym Eveline w dni nietreningowe. Nie zauważyłam żadnych rezultatów póki co, więc w moim odczuciu nie jest warty tych 80 złotych. Ale wiecie może być tak, że to moja wina i krem jest tak zaprogramowany żeby działać na uda i pośladki:D

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz