To już nie ten sam balsam co kiedyś (tamten
nazywał się bodajże Silk Satin Radiance). Tym się trochę rozczarowałam. Skóra
po nałożeniu może i ładnie wygląda, ale jest charakterystyczny saomopalaczowy
smrodek. Sam efekt utrzymuje się do pierwszego mycia po czym w całości schodzi.
Szkoda, bo poprzednik trzymał się i można było sobie wzmacniać sztuczną
opaleniznę. Efekt jest bardziej rozświetlający niż samoopalający, a taki można
przecież uzyskać innymi balsamami typu Sprakle In Paris albo Very Me a wtedy
unikniemy charakterystycznej samoopalaczowej woni. 2/5
Balsam dostępny jest w katalogu 10 na s. 94,
w cenie 17,90.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz